Jacek Rulewicz, Prezes Stowarzyszenia Konserwatorów Zabytków

Rośnie świadomość inwestorów rozmowa z Jackiem Rulewiczem, Prezesem Stowarzyszenia Konserwatorów Zabytków

Czy Pana zdaniem, jako konserwatora zabytków, inwestorzy właściwie pojmują pojęcie modernizacji?
Na wstępie drobne sprostowanie: nie jestem konserwatorem zabytków. Jestem prawnikiem, który całe zawodowe życie poświęcił ochronie zabytków. Piastowałem stanowiska: zastępcy generalnego konserwatora zabytków, dyrektora departamentu ochrony zabytków w MKiDN, dyrektora Krajowego Ośrodka Badań i Dokumentacji Zabytków oraz wiele funkcji związanych z szeroko pojętą ochroną dziedzictwa kulturowego. Obecnie jestem prezesem Zarządu Głównego interdyscyplinarnego Stowarzyszenia Konserwatorów Zabytków. Modernizacja obiektów zabytkowych jest zazwyczaj procesem dość złożonym, wymagającym dużej rozwagi i ostrożności z uwagi na zachowanie autentycznej tkanki, układu itp. Zazwyczaj prace modernizacyjne mają miejsce podczas prac remontowo-konserwatorskich i adaptacyjnych. Przy obiektach wpisanych do rejestru zabytków wymaga to uzgodnień z wojewódzkim konserwatorem zabytków. Poprzez modernizację uzyskujemy lepszy komfort użytkowania obiektu na co dzień, mieszkania w nim, dostępności do niego, lepszego oświetlenia, odpowiedniego ogrzewania czy klimatyzacji. Słowem - obiekt staje się bardziej przyjazny, społecznie użyteczny, spełniający wymogi p.poż i bhp. Obserwując działalność różnych inwestorów na przestrzeni lat, zauważyłem wiele pozytywnych przemian w ich podejściu do obiektów zabytkowych. Prace modernizacyjne są przecież na porządku dziennym. Każdy z nas chce żyć i pracować w warunkach bardziej przyjaznych, komfortowych. Mogę śmiało stwierdzić, że wieloletnia edukacja oraz kontakty ze służbami konserwatorskimi sprawiają, że inwestorzy (właściciele) są bardziej świadomi prowadzenia wyjątkowych działań w obiektach zabytkowych. Dotyczy to również pojęcia modernizacji. Pamiętajmy, że prace modernizacyjne w każdym obiekcie zabytkowym (wpisanym do rejestru zabytków) mogą być prowadzone wyłącznie za zgodą wojewódzkiego konserwatora zabytków.

Nieporozumienia na linii inwestor - konserwator zabytków są wręcz legendarne. Jedni obarczają drugich brakiem wyrozumiałości i elastyczności, co w konsekwencji uniemożliwia osiągnięcie sensownego kompromisu. Czy pośród inwestorów częściej zdarzają się obecnie tacy, którzy w pełni akceptują fakt, że przepisy dotyczące inwestycji na zabytkowej tkance są bezkompromisowe?
To nie jest tak, że przepisy są bezkompromisowe. Prawo daje ogromną „władzę” (uznaniowość) wojewódzkim konserwatorom zabytków, którzy częstokroć wydają decyzje odmowne, bądź poprzez wysuwanie nowych żądań uzupełniających – przedłużają postępowania. Według mnie, cały proces decyzyjny winien odbywać się w formie dialogu wojewódzkiego konserwatora zabytków z inwestorem (projektantem). Strony, poprzez artykułowanie swoich racji, uzupełnianych w miarę potrzeby dodatkowymi badaniami, czy opiniami ekspertów - powinny osiągnąć pożądany kompromis przed wydaniem pozwolenia wkz. Unikniemy wówczas administracyjnego procesu odwoławczego, który może trwać nawet kilka lat. Wówczas straty dla inwestora a przede wszystkim dla samego obiektu zabytkowego są ogromne. Z moich wieloletnich obserwacji wynika, że niektórzy wojewódzcy konserwatorzy zabytków przyjmują często, niczym nieuzasadnione, stanowiska zachowawcze, bądź odmowne, które nie narażają ich na krytykę ze strony „władzy”, czy części środowiska. Jednocześnie pragnę zauważyć, że są wojewódzcy konserwatorzy zabytków, którzy prowadzą dyskusje z inwestorami, prowadzące do harmonijnej realizacji, uzgodnionych inwestycji.

Jak inwestorzy radzą sobie z modernizowaniem zabytków, gdzie w grę wchodzi zastosowanie nowych technologii? Nie są już przecież rzadkością fotowoltaika, czy inne odnawialne źródła energii.
To sprawa o kapitalnym znaczeniu. Czy i jak stosować w dzisiejszych czasach nowe technologie w obiektach zabytkowych. Od odnawialnych źródeł energii w obiektach zabytkowych nie uciekniemy. W lutym tego roku odbyło się zorganizowane przez Zarząd Główny Stowarzyszenia Konserwatorów Zabytków i Narodowy Instytut Konserwacji Zabytków - pierwsze seminarium, dotyczące poznawania nowych technologii i możliwości ich zastosowania w obiektach zabytkowych. To spotkanie poświęcone było fotowoltaice. Pokazano nam m.in. szyby, które mogą być grzejnikami, produkować energię, utrzymywać temperaturę w pomieszczeniu, które równocześnie oświetlają. Dają się zamontować w stolarce drewnianej, czy metalowej. To polski patent Firmy ML SYSTEM o globalnym zasięgu. Można wyobrazić sobie piękny widok usuwanych z sal pałaców i dworów żeliwnych kaloryferów montowanych w latach 80. XX w. Sporo emocji budziła fotowoltaiczna dachówka. Przed nami szkolenia, dotyczące możliwości redukcji zapotrzebowania energetycznego w obiektach zabytkowych, nowe technologie stosowane izolacji ścian, stropów, dachów. Czy we wszystkich obiektach zbytkowych można te nowoczesne techniki zastosować? Oczywiście nie. W każdym obiekcie uwarunkowania są inne i trzeba je brać pod uwagę. Wszyscy uczymy się nowych technologii i możliwości ich zastosowania w budynkach zabytkowych, spojrzenia jak je zastosowano w innych państwach. Temu służyć będą kolejne spotkania szkoleniowe, również dla inwestorów.

Czy na przestrzeni lat zauważył Pan, że stosunek inwestorów do realizowania inwestycji w zabytkowych obiektach uległ poprawie, czy raczej mamy do czynienia z sytuacją odwrotną?
Czasami media informują nas o „aferach konserwatorskich”, polegających na przekroczeniu przez inwestora pozwolenia wkz, zniszczenia obiektu bądź jego części, zniszczenia stanowiska archeologicznego, czy prowadzenia prac bez pozwolenia wkz, jak również nie podejmowania przez właścicieli prac polegających na utrzymaniu obiektu w należytym stanie. Zauważyłem, że w ostatnim czasie jest coraz mniej takich informacji. To dobry znak, świadczący o prawidłowym podejściu inwestorów (właścicieli) do zabytków. Znam wielu inwestorów, którzy z niezwykłą pieczołowitością, zgodnie z zasadami sztuki ,prowadzą prace konserwatorskie w wielu obiektach. Niejednokrotnie musieli przejść długą drogę uzgodnień z wkz - ale w rezultacie zadowoleni są z końcowego efektu. Na przestrzeni ostatnich lat w większości mamy do czynienia ze świadomymi inwestorami, którzy wiedzą z jaką materią mają do czynienia. Naturalnie, zdarzają się jeszcze, jak ich nazywam – „inwestorzy roszczeniowi”, którzy przy pomocy różnych „wybiegów” starają się osiągnąć swój marketingowy cel. Z mojej obserwacji -na szczęście im się to nie udaje. Żeby być obiektywnym, z ubolewaniem muszę również stwierdzić, że są sytuacje, w których brak dialogu wkz – inwestor (właściciel) – doprowadza do zaniechania inwestycji, czy odłożenia jej, w oczekiwaniu na zamianę wojewódzkiego konserwatora zabytków.